Ostatnie dni Berlina 1945.
Szturm Berlina trwał tydzień, rozpoczął się 23 kwietnia 1945 roku, kiedy wojska dwóch radzieckich frontów - 1. Białoruskiego i 1. Ukraińskiego - wkroczyły do miasta po ciężkich walkach o Wzgórza Seelow. Radzieckie siły liczyły 465 tys. żołnierzy, wspartych przez 12 tys. dział, 1,5 tys. czołgów i 2 tys. katiusz. Niemiecki LVI. Korpus Pancerny gen. Weidlinga, stanowiący trzon obrony miasta, mógł im przeciwstawić zaledwie 41 tys. żołnierzy, z czego 24 tys. stanowili członkowie Volkssturmu, wspartych niespełna 400 działami i setką czołgów. Do obrony wprzęgnięto nawet stareńkie brytyjskie czołgi Mark V, które broniły Lustgarten jako statyczne punkty oporu. Na poligonie Kummersdorf pospiesznie utworzono prowizoryczną jednostkę pancerną - Panzerkompanie Kummersdorf. W obronie Rzeszy walczyć miały zdobyczne czołgi i pojazdy pancerne: sowiecki T-35 w Zossen, francuski D2, włoski P.40, były nawet dwa amerykańskie Shermany. 2 tysiące najlepszych żołnierzy skierowano do obrony dzielnicy rządowej - sektora Z. Z jak Zitadelle. Cytadela. Osobiście dowodzi nimi SS-Brigadeführer Wilhelm Mohnke.
O stolicę Rzeszy walczą żołnierze wszystkich formacji: są zatem żołnierze Wehrmachtu z 20. Dywizji Grenadierów Pancernych i 18. Dywizji Grenadierów, są przeciwlotnicy z lotnisk Tempelhof i Gatow oraz wież przeciwlotniczych; są dzielni spadochroniarze z 9. Dywizji Spadochronowej, którzy zażarcie bronili się na Wzgórzach Seelow. Są nawet marynarze, przerzuceni samolotami z Flensburga. Jest pełno młodzieży z HJ, starców z Volkssturmu, urzędników, policjantów, pracowników Reichsarbeitdienst.
I esesmanów, dla których ta bitwa to sprawa honoru.
Ale niemieckich esesmanów jest mało - zaledwie 600-osobowy batalion ochrony osobistej Reichsführera SS. Pozostali to Łotysze z 15. kompanii szturmowej 15. Dywizji Łotewskiej; Francuzi z batalionu szturmowego ''Charlemagne''; Duńczycy i Norwegowie z 11. Dywizji Grenadierów Pancernych ''Nordland'', są też Szwedzi z 3. kompanii batalionu rozpoznawczego tej dywizji; Holendrzy z 23. Dywizji Grenadierów Pancernych ''Nederland''; Belgowie z 27. Dywizji Grenadierów ''Langemarck''. Są Hiszpanie ze 101. kompanii ochotniczej, są Węgrzy z 25. Dywizji ''Hunyadi'', są Rumuni z pułku niszczycieli czołgów SS, są Estończycy z 20. Dywizji Grenadierów. Nawet garstka Brytyjczyków z British Free Corps, zaciekle broniąca się na Puttkamerstraße.
Rozpoczęła się prawdziwa ''bitwa narodów''.
Sowieci mają miażdżącą przewagę liczebną, wprost nieograniczone wsparcie artylerii oraz lotnictwa i pełno zapasów. Armie Żukowa i Koniewa każdy kilometr frontu zapychają 650 działami. Spieszą się. Chcą zdobyć Berlin przed 1 maja, świętem robotniczym. Sam Stalin tego oczekuje i podpuszcza obu marszałków. Ale ich postępy skutecznie niweluje obcy teren i usłane pułapkami miasto.
Oraz niebywała odwaga obrońców.
Czy była to jeszcze walka o narodowy socjalizm? A może już walka o przetrwanie i obronę własnych domów?
''Co pamiętam z Berlina? Było tam ciemno i ponuro. Nie działała elektryczność, nie było wody i wszędzie czuć było swąd spalenizny. Walki uliczne okazały się ciężkie i zażarte. Sytuacja na placu boju zmieniała się błyskawicznie, a nieprzyjaciel czaił się wszędzie wokół nas, czy to jednostki uzbrojone w karabiny maszynowe, czy to snajperzy, czy ludzie z pancerfaustami'', wspominał lejtnant Wasilij Ustiugow ze 150. Dywizji Strzeleckiej.
Niemcy bronią się dzielnie. Walczą zaciekle o każdy dom i każdą barykadę jak o osobną twierdzę, dziesiątkują sowiecką piechotę, rozbijają pancerfaustami setki czołgów. Ale nie mogą zwyciężyć w tej bitwie.
''Jednemu od tych z Hitlerjugend urwało nogę. Krwawiła obficie, ale on nie przestawał do nas strzelać'', wspominał sowiecki zwiadowca.
Dywizja pancerna ''Müncheberg'', mając zaledwie dziesięć czołgów, wykonuje zaskakujący kontratak w kierunku lotniska Tempelhof. Młodzieńcy z HJ zaczajają się w oknach, czekając na czołgi i kiedy te tylko podjadą, dosłownie zasypują je głowicami pancerfaustów. Potężne Koenigstigery z 503. batalionu czołgów ciężkich SS dokonują cudów: w rejonie Postdamer Bahnhof dwa pojazdy - 314 i 100 - niszczą przeszło 140 sowieckich czołgów. Przeciwlotnicy z lotniska Tempelhof raz za razem powstrzymują natarcia pancerne, aż Sowieci dosłownie rozjeżdżają ich działa. W parku Treptow resztki dywizji ''Nordland'' z wielką odwagą atakują radzieckie pozycje. Radzieckie szturmy na Reichstag raz za razem powstrzymuje nawałą ognia Flaktürm w Tiergarten, ziejąc ze 128 mm dział. Żołnierze dywizji ''Charlemagne'' ze śpiewem na ustach dzielnie bronią Kancelarii Rzeszy do ostatniego żołnierza, niszcząc dziesiątki radzieckich czołgów. Tylko jeden z nich, Eugene Vaulot, sam niszczy osiem. Trzech młodzieńców z RAD, mając jeden karabin maszynowy, na dwie doby powstrzymuje natarcie Sowietów pod mostem Halensee. Nawet z powietrza Niemcy zaskakują. W obronie biorą udział śmigłowce Fl-282 ''Kolibri'', startując z Berlin-Rangsdorf i kierując ogniem artylerii. 27 kwietnia do ataku ruszają odrzutowe Me-262, ozdobione czaszkami, z KG(J) 54, niszcząc dziesiątki sowieckich pojazdów.
''W pełgającej łunie pożarów w Britz ruszyły nasze Tygrysy wraz z podążającymi ich śladem żołnierzami piechoty, zahartowanymi w dziesiątkach ataków i walk wręcz. Parli naprzód potężną ławą, aby zgnieść to, co zostało z bolszewików. To był bezgranicznie wspaniały widok. Po raz ostatni oglądałem bitwę pancerną. Ale nie trwała długo. Ocalałe czołgi rosyjskie nie mogły wiele zrobić naszym pojazdom'', wspominał szwedzki ochotnik z dywizji ''Nordland'', Erik Wallin.
Ale radziecka przewaga jest zbyt potężna. Radzieckie dowództwo podciąga ciężką artylerię, obracając w perzynę całe dzielnice, czołgi rozjeżdżają barykady obrońców, do walk ruszają grupy niszczycielskie uzbrojone w zdobyczne pancerfausty i miotacze ognia. Hojnie Berlin obsypują bombami radzieckie samoloty szturmowe Ił-2. Sowieci miotają granatami na oślep w piwnicach, zabijając tysiące ukrywających się tam cywilów. Do forsowania licznych kanałów i rzek przeznaczono okręty Dnieprzańskiej Flotylli Wojennej. Jak wcześniej w Szczecinie, Wrocławiu, Kostrzynie, tak i tutaj upiorne wycie i błyski na niebie informują o salwach katiusz.
Pułkownik Zygmunt Duszyński z 1. Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki, wspominał: ''Niemcy nadal walczą, tak jakby to nie był rok 1945 i koniec wojny. Bić się trzeba było nie tylko o domy i ulice, ale o drzwi, okna i kominy na dachach. Oberwać po głowie można było z każdej strony, a najczęściej z tyłu i góry. Próby natarcia ulicami nie dały rezultatów i pułk przeszedł do natarcia przez domy i podwórza, przebijając przejścia w murach, niszcząc oddzielne punkty oporu i strzelców wyborowych.(...) Jakiś dobrze ukryty za kanałem [Landwehry] panzerjäger zapalił Shermana. Zapewne pancerfaust, ponieważ czołg wyglądał na cały i zdrowy. Tylko ten dym spod wieży i przebijające się przez hałas walki przeciągłe ludzkie wycie. To załoga paliła się żywcem, niezdolna do opuszczenia wozu.''
Sowieci mozolnie, tracąc tysiące zabitych i setki czołgów, posuwają się naprzód, ku sercu Berlina. Zdesperowani atakujący po zajęciu Alt-Moabitstraße wcielają w swoje szeregi robotników przymusowych, byłych jeńców, a nawet więźniów słynnego więzienia Moabit. Walczą też strzelając zza węgła niemieccy komuniści (komuchy, jak uroczo nazwał ich Wallin), zaciekle wyłapywani przez obrońców. Po zdobyciu Tempelhof Żukow nakazuje dwóm tysiącom Niemców natychmiast oczyścić lotnisko, by mogły startować z niego sowieckie samoloty. By złamać wolę oporu Niemców, przygotowano 50 milionów ulotek w 95 różnych wersjach, nawołujących do poddania się, czy dezercji.
''Do wsparcia naszego batalionu przydzielono radziecki batalion czołgów KW. Mogły one strzelać tylko zza barykady, ponieważ Niemcy z każdego okna prowadzili ogień pancerfaustów. Większość czołgów została unieruchomiona'', wspominał chorąży Jan Dragun.
Szaleją latające sady doraźne. Młodzi esesmani, rzadko czymkolwiek odznaczeni, nazistowscy paladyni z partii, gestapowcy snują się niczym złe cienie wśród ruin ze sznurami i tabliczkami po mieście, polując na ''defetystów'' i ''dezerterów''. Wyciągają wszystkich ukrywających się mężczyzn z piwnic i wieszają ich od razu na latarniach z tabliczkami: ''Zdradziłem Niemcy'', ''Współpracowałem z bolszewikami''. Nikt nad nimi nie panuje, nawet dowodzący obroną generał Weidling.
''Latające sądy wojenne są dziś niesłychanie powszechne. Większość z nich składa się z bardzo młodych oficerów SS. Rzadko występują wśród nich odznaczenia. Zaślepieni i fanatyczni. Nadzieja na pomoc oraz strach przed sądem utrzymuje w ludziach wolę walki'', wspominał oficer dywizji ''Müncheberg''.
Rannych operuje się w tunelach metra, tam również kryją się cywile. Obie strony korzystają z tuneli metra, by przemieszczać się między liniami frontu. By to powstrzymać, Hynkel osobiście nakazuje ich zalanie. Cierpią głównie cywile, kryjący się tam przed ostrzałem i szalejącymi żołnierzami obu stron. Tysiące ludzi tonie w podziemiach. Linia frontu jest płynna. Jej przebieg Niemcy ustalają dzwoniąc pod poszczególne numery w książkach telefonicznych. Niekiedy telefony odbierają już pijani w sztok Rosjanie, wyrzucający z siebie potok przekleństw. Słynny ogród zoologiczny w Tiergarten przedstawia straszny widok: ranne, przerażone zwierzęta szukające ukrycia, żołnierze Luftwaffe, którzy odstrzeliwują drapieżniki, by nie polowały na ludzi i tłumy wygłodniałych cywilów, krojących zabite zwierzęta. W straszliwym ostrzale i pożarach giną tysiące ludzi, wielu umiera na zawał serca, albo popełnia samobójstwo. Głównie młodych kobiet. Ze strachu. Sowieci gwałcą kobiety na potęgę - od małych dziewczynek po staruszki. Matki obok córek. Gwałcą nawet Żydówki, robotnice przymusowe i niemieckie komunistki. Szybko, nie wypuszczając broni, grupowo. Zarażają tysiące kobiet i dziewcząt obrzydliwymi chorobami wenerycznymi: rzeżączką, kiłą, wrzodami. Wiele kobiet po gwałtach popełnia samobójstwa, nie wytrzymując traumy.
Trwają libacje alkoholowe - żołnierze i cywile piją na umór. Ze strachu, z rozpaczy, z desperacji. Bawią się, uprawiają seks - bo to może być ich ostatnia okazja w życiu. 15-letni Herbert Grahn wspominał orgię, której był przypadkowym świadkiem: ''Wydawało mi się, że było ich dwoje, ale potem zobaczyłem, że u kolan żołnierza klęczy jeszcze jedna dziewczyna. »Verschwinde!« usłyszałem, kiedy zauważyła, że stoję i patrzę. Trzasnęła drzwiami. W pokoju jeszcze jeden zajmował się dziewczyną. Nawet nie rozpiął góry munduru. Zsunął tylko spodnie. Trzeci żołnierz leżał na sofie i najwyraźniej spał. Znudzona dziewczyna szukała czegoś w otwartej szafce. Ostrzał się skończył, więc wybiegłem i poleciałem do swoich. Oni tam zostali''.
Pospiesznie, w krótkich przerwach od walk wręcza się odznaczenia - Krzyży Żelaznych nie brakowało. Luftwaffe, przybywając z Flensburga, nie mając gdzie lądować, zrzuca zaopatrzenie w parku Tiergarten.
''Nadeszła pokuta za grzechy ostatnich lat'', zapisał generał Weidling w swoim dzienniku.
756. pułk 150. Dywizji Strzeleckiej atakuje Reichstag. Ale 200-osobowa załoga z Kampfgruppe Babick porucznika Gerharda Babicka, złożona z gwardii honorowej LSSAH (11. kompania), marynarzy, spadochroniarzy z 9. Dywizji i urzędników broni się do upadłego. Wspierana nawałą ognia z Flaktürma w Tiergarten, odrzuca sowieckie natarcia raz za razem. Karabiny maszynowe w wieżach Reichstagu prują aż do rozgrzania luf do czerwoności. Kompania spadochroniarzy wykonuje zdumiewający kontratak, wypychając Sowietów z dzielnicy rządowej i wysadzając most Moltkego. W końcu wieczorem 30 kwietnia udaje się Sowietom wedrzeć do budynku i dostać na piętro. Żołnierze ścigają się, kto powiesi pierwszy czerwoną... flagę na Reichstagu - bo ten, któremu się to uda, otrzyma tytuł Bohatera Związku Radzieckiego. To ostatecznie przypadło dwóm sierżantom: Gruzinowi Melitonowi Kantarii i Rosjaninowi Michaiłowi Jegorowowi oraz Ukraińcowi, lejtnantowi Ołeksandrowi Berestowi. Słynne zdjęcie wykonał czołowy fotograf Armii Czerwonej, Jewgienij Chałdej. Ten jednak, wywołując fotografię, zauważył, że Kantaria na przegubach ma dwa zegarki...
W historii tej pobrzmiewa nuta goryczy. Wielu żołnierzy przypisuje sobie chwałę zatknięcia czerwonej... flagi na Reichstagu. Tak do końca życia twierdził Grigorij Bułatow - że to jemu, a nie jakiemuś Gruzinowi i Ukraińcowi należy się chwała. Przezywany ironicznie ''Griszą-Reichstagiem'' popełni samobójstwo w 1973 roku w toalecie kołchozu po pijaku.
Stalin bowiem chciał, by to jego rodak zatknął przygotowaną uprzednio ''flagę zwycięstwa'' na Reichstagu. Flag tych było w sumie dziewięć. Ta najsłynniejsza do dzisiaj jest w Moskwie.
W walkach o gmach parlamentu Sowieci tracą 500 ludzi w ciągu jednego dnia. Walki o Reichstag trwają jeszcze cały następny dzień.
Walki trwają jeszcze dwa dni, trwa dogaszanie oporu, ostatnie budynki Sowieci wyburzają ogniem artylerii. W samym Reichstagu załoga broni się jeszcze dwa dni po tym, jak Sowieci ogłosili jego zdobycie. Ale pomału opór słabnie. Upadają kluczowe punkty: Ministerstwo Lotnictwa, Brama Brandenburska, Kancelaria Rzeszy. Brakuje amunicji, przybywa rannych, co więcej - żołnierze dowiadują się o śmierci Führera.
Do sztabu generała Wasilija Czujkowa przybył gen. Hans Krebs na rozmowy kapitulacyjne. Jakaś okrutna ironia losu zdaje się pobrzmiewać w tym spotkaniu. Rozmowa toczy się po rosyjsku, bo Krebs był attache wojskowym w Moskwie w okresie, gdy podpisano pakt Ribbentrop-Mołotow i zna osobiście Stalina. Czujkow zaś brał udział, jako dowódca 4. Armii dokonał inwazji na Polskę w 1939 roku. Rokowania miały dotyczyć zawieszenia broni do czasu uformowania nowego rządu, ale Stalin osobiście je przerwał żądaniem bezwarunkowej kapitulacji. Generał Krebs popełnił samobójstwo 1 maja.
Część obrońców nocą z 1 na 2 maja próbuje się przebić. Niektórym się to udaje. Resztki dywizji „Müncheberg”, mające tylko pięć czołgów (w tym Koenigstiger nr 314 z 503. batalionu SS), z elementami 18. DGren. i 9. Dywizji Spadochronowej wybijają korytarz do położonego na północ Spandau przez park Tiergarten i wydostają się z Berlina. Klęska jest już blisko. Jako ostatnia poddała się 350-osobowa załoga Flaktürma w tiergarteńskim ZOO 3 maja 1945 roku. Niezdobytego do samego końca.
2 maja po mieście zaczęły jeździć sowieckie ciężarówki z megafonami:
''...dnia 30 kwietnia 1945 roku Führer popełnił samobójstwo. Opuścił tym samym wszystkich, którzy przysięgali mu wierność.
Niemieccy żołnierze!
Byliście posłuszni rozkazom. Walczyliście o Berlin, choć brakowało wam amunicji, a opór w zaistniałej sytuacji był bezcelowy. Nakazuję natychmiast zaprzestać walki. Każda godzina tej wojny powiększa tylko cierpienia cywilów i przedłuża mękę rannych. W porozumieniu z naczelnym dowództwem Armii Czerwonej nakazuję natychmiast zaprzestać walki.
Weidling, były dowódca obrony Berlina''
Scena z tym przemówieniem jest, moim zdaniem, jedną z najbardziej poruszających w filmie ''Upadek''. Swoją drogą, wypełnionym poruszającymi scenami.
W bitwie Sowieci stracili co najmniej 78 tysięcy zabitych i 120 tysięcy rannych. Zniszczonych zostało 1250 czołgów. Niemieckie straty wyniosły ok. 70 tys. ludzi, wliczając cywilów.
Po bitwie nastąpił dwutygodniowy festiwal rabunków, gwałtów i mordów, uprawiany przez sowieckie żołdactwo. Niczym za czasów hord Dżyngis-chana. Sowieci uprzednio usunęli z Berlina Polaków. Bali się, że będą dezerterować masowo do oddziałów anglo-amerykańskich z ich ''ludowej'' armii.
W Tiergarten radziecki pisarz, Wasilij Grossman zobaczył rannego niemieckiego żołnierza, który siedział na ławce z dziewczyną, przytulając ją do siebie, „Nie patrzyli na nikogo. Dla nich świat wokoło po prostu przestał istnieć. Gdy przechodziłem koło tego miejsca godzinę później, siedzieli tam nadal”.
Arno Kielmann wspominał wizytę w ruinach Zoo. ''Stary Niemiec rozpaczał nad zwłokami gorylicy, którą opiekował się od kilkunastu lat. Pijani Rosjanie krzyczeli, że to kochanka H*****a. Między klatkami kręcili się Niemcy, którzy próbowali zdobyć trochę mięsa z zabitych zwierząt. Inni Rosjanie strzelali do kolorowej papugi, krzycząc H****r kaputt. Kwitły rododendrony, śmierdziało moczem, dymem i wódką. Zewsząd dolatywały echa strzałów, muzyka, śpiew i przerażone krzyki zwierząt i ludzi''.
Dwa sowiecko-niemieckie zdania budzą grozę. ''Dawaj uri'' i ''Frau komm''. ''Oddaj zegarek'' i ''kobieto chodź''. W samym Berlinie radzieckie żołdactwo gwałci 110 000 kobiet. Te próbują robić cokolwiek, by tego uniknąć - smarują się sadzą i noszą chusty, by się postarzyć, udają mężczyzn, nie myją się, licząc, że zapach zniechęci żołdactwo. Na próżno. O zezwierzęceniu sowieckiego żołdactwa nie będę pisać.
NKWD również nie próżnuje. Codziennie aresztuje co najmniej stu cywilów i wysyła ich do obozów koncentracyjnych. SMIERSZ zaciekle szuka nazistowskich notabli, zabezpiecza niemieckie zdobycze techniczne, poszukuje ukrytych skarbów Rzeszy. Sowieci szukają uranu, złota, srebra, ciężkiej wody oraz gazów bojowych - sarinu i tabunu. To nieprzecenione skarby dla sowieckiej gospodarki. Wraz z pojmanymi naukowcami. Oczywiście, pierwsze kroki skierowano do bunkra pod Kancelarią Rzeszy. Żołnierz, który znalazłby zwłoki Hynkela jako pierwszy, miał dostać Złotą Gwiazdę. Jak opisywał później Wasilij Grossman, w ruinach Kancelarii, pijany Gruzin w sowieckim mundurze, wśród szczątków fajansów i mebli, uczył się jeździć na rowerze. Sanitariuszki i łączniczki rozochocone wydzierały z szaf ubrania Evy Braun. Każdy żołnierze chce zabrać jakąś pamiątkę.
A dziś? Berlin jakby o tym zapomniał żyjąc już swoim pokojowym życiem. Traumę z lat wojny zastąpił wstyd, a potem ponury cień muru wzniesionego rozkazem Chruszczowa. Jedynie omszałe resztki potężnego Flaktürma do dziś są widoczne w parku Tiergarten, zarastając trawą i mchem, kryjąc historię ciężkich walk o stolicę Rzeszy.